31 grudnia 2016

Baños - huśtawka na końcu świata




Każdy kto szuka informacji o Ekwadorze z pewnością trafi na zdjęcie z Casa Del Arbol rozsławione przez National Geographic. Huśtawki zawieszonej na drzewie w miejscowości Baños, która sprawia wrażenie ekstremalnego przeżycia bujania się nad przepaścią w tle czynnego wulkanu Tangurahua.


Zdjęcie z National Geographic które rozsławiło huśtawkę w Baños na cały świat

Musieliśmy to sprawdzić, czy faktycznie czeka nas niezapomniane przeżycie huśtania się bez zabezpieczeń nad przepaścią.


Jak dojechać do Baños?


Z Quito do Baños jedziemy 250 km wygodnym autobusem. Wcześniej Z hotelu bierzemy taksówkę ( to tu zostawiłam mój nieziemski kapelusz z owczej wełny :( ) na nowoczesny i czysty dworzec który przypomina lotnisko. Bez problemów kupujemy bilet za kilka dolarów do jednego z autobusów które kursują średnio co godzinę do Baños. Nowy autokar w którym poza klimatyzacją, jest również telewizor, a co jakiś czas kierowca zatrzymuje się na poboczu by pozwolić na wejście lokalnym sprzedawcom  owoców, słodyczy i świeżych przekąsek. Czego chcieć więcej? Droga upływa nam w doskonałej atmosferze z majestatycznymi widokami.


Baños


Rozpieszczeni pogodą w Quito która oscylowała w granicach 25 stopni Celsjusza, teraz zmagamy się z deszczem i wilgocią typową dla dorzecza Amazonki. To niemiłe uczucie, choć bujna zieleń i natura nam to po części wynagradzają. 



Wyciskarka do trzciny cukrowej

Sok z trzciny cukrowej

Kobieta na targu w lokalnym stroju - Baños, Ekwador

Trzcina cukrowa


hotel w Baños

Most z którego można skakać na bungee, Baños

Widok z pokoju hotelowego, Baños

W barwach Ekwadoru, Baños <3


Huśtawka na końcu świata czyli La Casa Del Arbol (domek na drzewie) w miasteczku Baños. Ekwador.


Huśtawka na końcu świata - Baños, Ekwador 

W tle za gęstą mgłą znajduje się wulkan Tangurahua

Domek na drzewie w Baños

La Casa Del Arbol


To właśnie największa atrakcja Baños do której zjeżdżają rzesze podróżników z całego Świata. Prosta huśtawka zawieszona przy domku na drzewie. Pierwsze co pomyślałam to dlaczego nie ma takiego miejsca w Polsce. Jestem pewna że znaleźlibyśmy miejsce z równie pięknym, o ile nie lepszym widokiem na rozsławianie naszego kraju.

No cóż, nasze zdjęcia nie robią wrażenia, gdyż tego dnia, a właściwie przez kilka dni naszego pobytu w Banos pogoda była fatalna. Widoczność zerowa plus deszcz, czyli wszystko czego nie lubimy. Niebyły to jedyne powody dla których to turystyczne miejsce nas nie zachwyciło. Po pierwsze nie ma mowy o żadnej adrenalinie. Bujając się w tym miejscu, pozwalaliśmy naszym dzieciom skakać z huśtawki ponieważ pod nogami było delikatne zbocze, piętrowa góreczka po obu stronach usiana kwiatami. Tak więc mit obalony! 





Obok rozsławionej huśtawki, prawdziwą atrakcje okazały się zjazdy dla dzieci które przyniosły nam wszystkim większą frajdę niż samo turystyczne miejsce. Zawiedzeni wracamy naszą taksówką do miasta by oddać się ciepłym kąpielom w miejscowych łaźniach. 


Kąpielisko termalne  Banos de la Virgen  ( Łaźnie Dziewicy) 



Pełna nazwa miasteczka w którym się znajdujemy brzmi Baños de Agua Santa, czyli Łaźnie Świętej Wody. Nazwa wzięła się od objawiania dziewicy w pobliskim wodospadzie z którego to jest czerpana woda do Baños de la Virgen ( Łaźnie Dziewicy). Kąpielisko termalne samo w sobie nie jest zbyt urokliwe poza niezwykłym wodospadem w tle, dlatego też pojechaliśmy do hotelu oferującego kąpiele w gorących źródłach.



Nasza huśtawka w Banos

Huśtawka w Baños - Największa atrakcja Ekwadoru 

Po drodze do hotelu, zobaczyliśmy to cudo! Zupełnie nie rozreklamowaną huśtawkę na przepaści nad miastem Banos. Bez zabezpieczeń, bez budki z biletami, bez obsługi. Przyznaję, że trzęsły mi się nogi, a dzieciom nie pozwoliliśmy nawet wyjść z samochodu. Co ciekawe gdy później pokazywaliśmy nasze zdjęcia Ekwadorczykom, a nawet mieszkańcom Banos to nikt z nich nie wiedział o tym miejscu.



Miasto Baños

Baños pod stopami bez zabezpieczeń 

Koniec z tą tropikalną pogodą, zbieramy się dzień wcześniej niż planowaliśmy i jedziemy do stolicy Ekwadoru. Nasze piękne Quito czeka!


Quito

30 grudnia 2016

Największy targ Ameryki Południowej w Otavalo




Nastał wyczekiwany dzień zakupów! Jedziemy na największy targ w Ameryce Południowej! Nie posiadam się z radości, a moja wyobraźnia szaleje. Już myślę co zostawimy w prezencie naszemu właścicielowi hotelu by tylko zrobić w torbach miejsce na oryginalne rzemiosło Ekwadoru.

Otavalo jest niewielkim miasteczkiem na północy kraju, położonym w otoczeniu trzech wulkanów: Imbabura, Cotacachi i Mojanda. Przez co prowadzi do niego droga o majestatycznych widokach.


 Miasteczko słynie z sobotniego targu który przyciąga rzeszę ludzi, przybywających nawet z pobliskich krajów takich jak Kolumbia i Peru. Można kupić tu naprawdę wszystko, zaczynając od rękodzieła i oryginalnych wyrobów indiańskich po zwierzęta domowe, kończąc na lokalnych potrawach. Główne miejsce handlu to Plaza de Ponchos, choć w soboty tak jak my odwiedzamy targ, handluje się tu praktycznie na wszystkich ulicach dochodzących do placu, które na ten czas są wyłączone z ruchu kołowego.

Jak dojechać do Otavalo?

Z Quito do Otavalo można bardzo łatwo dojechać autobusem z północnego dworca Carcelen. Bilet kosztuje trochę ponad 3$ od osoby i droga trwa około 2 godzin. My jednak wybraliśmy prywatny samochód zorganizowany przez Christiana. Po części ze względu na wygodę (przecież bedziemy wracali z pełnym bagażnikiem zakupów) poza tym Christian polecił nam zobaczyć kilka urokliwych miejsc w tym regionie do których kierowca bez problemów nas dowiezie.

Rano okazuje się że nie jedziemy sami, a do towarzystwa mamy parę amerykanów. Właściwie to małżeństwo lekarzy, typowa amerykanka z Kalifornii i Meksykanin o długich włosach z paszportem amerykańskim. Fantastyczna para z którą chętnie zaplanowalibyśmy dalszą podróż, przez co czas leci bardzo szybko. 



Pierwszy przystanek to drugie śniadanie z przydrożnego straganu. 


Jezioro San Pablo


Następnie zatrzymujemy się nad jeziorem San Pablo, przyjemne miejsce ale spodziewałam się czegoś ładniejszego widząc wcześniej zdjęcia w internecie. Dość szybko się zbieramy i ruszamy do naszego głównego celu.





Targ w Otavalo!


Początkowo pomyślałam że to zjazd Gringo (cudzoziemiec, osoba niemówiąca po hiszpańsku) i byłam nieco zawiedziona. Dopiero z czasem gdy zaczęliśmy zagłębiać się w dalsze uliczki znaleźliśmy piękne rękodzieła.








Potrawy z targu Otavalo OO



Kapelusz Panama


Jeden z moich must have to kapelusz Panama. Marzę o nim od pokazu Chanel w Hawanie gdzie to krył głowy większości modelek. Co ciekawe pomimo swojej nazwy nie pochodzi z Panamy ale właśnie z Ekwadoru. Jego nazwa przyjęła się w czasie budowy Kanału Panamskiego, kiedy to stał się popularny w Stanach  Zjednoczonych. Tradycyjnie robiony jest z liści łyczkowca dłoniastego, a jego największym producentem jest ekwadorskie miasto Cuenca, choć najbardziej znany ośrodek, głównie ze względu na jakość to miasto Montecristi. 
Jak rozpoznać dobry kapelusz Panama? To bardzo ważne na targowisku gdzie można spotkać różnej jakości produkty. Należy spojrzeć na ilość włókien na cal, liczonych poziomo jak i pionowo. Na cenę jakości kapelusza wpływają też: jakość plecienia i ilość błędów, kolor oraz jego równomierność. Dobry kapelusz Panama po zwinięciu w rulon do transportu wkładany jest w drewnianą podłużną skrzyneczkę, a po rozłożeniu ponownie odzyskuje swój kształt. 





Zakupy na największym targowisku Ameryki Południowej 


Gdy już kupiliśmy swoje wymarzone kapelusze, nie sądziłam że dalej może zachwycić mnie kolejne nakrycie głowy. Tym razem zauroczyły mnie duże, dość lekkie kapelusze zbite z wełny owczej. Ich przedłużony tył służył kobietą pracującym w polu by chroniły kark przed słońcem. Zdecydowanie są oryginalne i piękne, pomyślałam że nadają się nawet jako ozdoba na ścianę. Stałam się szczęśliwą posiadaczką tego cuda, ale niestety nie na długo (następnego dnia zostawiłam go w taksówce wiozącej nas na dworzec autobusowy do Banios :( ) 







Na targu ponadto kupiliśmy dywan, butelkę zdobioną przez Indian, dekoracyjne talerze i inne drobiazgi. Wróciliśmy do samochodu w pełni usatysfakcjonowani i gotowi do dalszej podróży. 





Wodospad Peguche


Według planu następny przystanek to wodospad Peguche. Piękne miejsce mające dla tubylców też znaczenie obrzędowe. Krystalicznie czysta woda sprawiła że nawet nasze dzieci po raz pierwszy piły wodę prosto ze strumyka. Dumni harcerze chwalili się tym faktem wszystkim napotkanym ludziom.






Jezioro Cuycocha


Na koniec zatrzymujemy się przy jeziorze w kraterze wulkanu. Laguna Cuycocha to piękne miejsce z wysepkami po środku jeziora i ładną restauracją w której to po raz pierwszy spróbujemy odświętnego przysmaku Ekwadorczyków czyli świnki morskiej.