21 stycznia 2016

7 faktów których nie wiesz o Malediwach




Kiedy myślimy – Malediwy , wyłania nam się wizja miękkiego, białego  piasku, ciepła równikowego słońca i sielankowy błękit laguny. Jak najbardziej to prawda. Kojarzymy to miejsce z luksusowymi wakacjami, niebiańskim miesiącem miodowym, lub bajecznym ślubem na plaży, to też prawda.




Jednak istnieje 7 zaskakujących faktów o Malediwach, których najprawdopodobniej nie znasz.







1.   Malediwy to państwo MUZUŁMAŃSKIE


Zdjęcia jakie kojarzyłam z Malediwami przedstawiały skąpo ubranych turystów popijających drinki przez słomkę. Kto by się domyślił że to kraj muzułmański? Okazuje się jednak że poza kurortami są przestrzegane ścisłe zasady tej religii. Nigdzie, na żadnej lokalnej wyspie czy też w stolicy kraju nie kupisz alkoholu i rzecz jasna nie możesz go spożywać. Nie wwieziesz go także na lotnisko ponieważ zostanie zarekwirowany. Surowe prawo muzułmańskie między innymi nakazuje zasłanianie ciała od łokci po kolana. Tak więc nie ma mowy o kąpieli w bikini czy krótkich szortach.







Jak więc tu świętować męża urodziny skoro naszą tradycją jest dźwięk szampana? By kupić „gwiazdy zamknięte w butelce” musieliśmy udać się do jednego z ekskluzywnych resortów. Tam również nie przestrzega się muzułmańskich zasad ubioru i ogólnie nie wiele ma to wspólnego z lokalnym życiem na Malediwach.

To jednak nie wszystko. Na Malediwach samo posiadanie Biblii, lub innych symboli religii odmiennej niż islam jest zabronione prawem. Chrześcijańska działalność misyjna w tym kraju jest zakazana, zaś obywatele Malediwów którzy zostali chrześcijanami tracą obywatelstwo.





2.    Malediwy są państwem najniżej położonym na świecie.


Malediwy leżą zaledwie dwa metry ponad powierzchnią poziomu morza i są zagrożone całkowitym zalaniem.

Najniższa część wyspy jest zanurzona na 1,5 metra głębokości , zaś najwyższa sięga 2,4 m. Kilka wysp już trzeba było ewakuować z powodu problemów związanych z globalnym ociepleniem i istnieją obawy co do przyszłości tych pięknych atoli.






3.    Malediwy składają się z prawie 1200 wysp!


Archipelag to około 1190 wysepek zgrupowanych na 26 malowniczych atolach koralowych narosłych na podmorskim łańcuchu wulkanicznym, którego łączna powierzchnia zajmuje około 90.000 tysięcy kilometrów kwadratowych. Rozciągnięte na 820 km z północy na południe i 120 km ze wschodu na zachód państwo zamieszkałe jest przez 324 tysięcy mieszkańców (ONZ,2012) żyjących na 202 wysepkach. Znaczna większość wysp jest niezamieszkała, co stanowi kolejną atrakcje dla turystów by choć na chwile poczuć się jak Robinson Crusoe na bezludnej wyspie.






4.   Brak dróg i transportu samochodowego


Na Malediwach obowiązuje ruch lewostronny. Łącznie na tym olbrzymim archipelagu jest zaledwie 88km dróg, z czego na atolu Male 60 km (stolica). Reszka znajduje się na Laamu 14km i Addu 14 km. Na Nilandhoo gdzie spędziliśmy swoje wakacje tubylcy głównie poruszali się na rowerach, towary do sklepów jak i nasze torby podróżne były wożone na taczkach, a nieliczne motory wręcz świadczyły o statusie na wyspie. Podobno były tam również dwa samochodu, jeden należący do policji drugi do straży pożarnej, ale ich nie wiedzieliśmy. W końcu to największa i stołeczna wyspa atolu Faafu ;).




5.    Flaga Malediwów


Symbolika flagi Malediwów przedstawia półksiężyc który oznacza islam, zielona strefa przedstawia palmy (a może też islam ;) ), a czerwone tło symbolizuje krew przelaną przez Malediwskich bohaterów.




6.    Niesamowite podwodne życie


Jeśli pragniesz zobaczyć wieloryby to właśnie Malediwy są najbardziej popularnym miejscem na świecie do oglądania tych wielkich ssaków. Żyje tu od 1500-2000 wielorybów i delfinów z 10-12 różnych gatunków owych osobników, a położenie wysp sprzyja ich rozmnażaniu. Istnieje również wiele miejsc do nurkowania i szans na zobaczenie żółwi morskich, płaszcze, czy rekinów, o kolorowych rybkach nie wspominając.























 7.   Czarna i biała magia


Większość tubylców wierzy w nadprzyrodzone moce, które obejmują białą i czarną magie. W 2013 roku został aresztowany przez policję….uwaga – KOKOS! Tak, brązowy orzech kokosowy, został posądzony o sfałszowanie wyborów prezydenckich. Znaleziony przy lokalu wyborczym „wałęsający się i wyglądający podejrzanie”, został doprowadzony na komisariat a tam sprawdzony przez białego maga. Na szczęście biały mag uznał go za niewinnego i wolnego od gróźb i przekleństw, dzięki czemu został zwolniony „do domu” chyba do reszty kokosów.


Nadal uważacie że Malediwy to raj na Ziemi? Ja myślę że tak, pomimo kilku dziwactw i niedogodności jest to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widziałam. Marco Polo pisał o Malediwach jako o „naszyjniku z kwiatów Indii”. W końcu znajdują się zaledwie 500 km od południowego krańca Indii, a to również jeden z moich najukochańszych krajów. 





16 stycznia 2016

Dziewicza wyspa Malediwów - nasz prywatny raj



Szukając idealnej wyspy na Malediwach


Przewertowałam Internet, pytałam znajomych i w ten sposób wybraliśmy jedną z 200 zamieszkanych wysp, która wydała nam się spełniać oczekiwania.



Zaczynając od podstaw. Wcale nie szukamy pocztówkowych resortów z bufetem „kontynentalnym”, z minimalistycznym „Skandynawskim” wystrojem, turystami z całego świata  i przystrzyżoną trawą. Chcemy zobaczyć Malediwy, „prawdziwe”, naturalne, z regionalnym jedzeniem i tubylcami.







W Katarze jest wyspa Banana Island, piękne miejsce i właśnie takie Malediwskie z domkami na wodzie i wygłaskaną plażą, które chętnie odwiedzamy. Jednak zupełnie nie oddaje ono klimatu kraju. Uważam nawet że gdyby ktoś spędził w tym miejscu wakacje w Katarze, mógłby powiedzieć, iż nigdy Kataru nie widział.

Prosiliśmy zatem znajomą która kilka lat pracowała na Malediwach w ekskluzywnym resorcie by powiedziała nam jaka wyspa, lub atol jest najpiękniejszy. Gdzie mamy szukać noclegu i co warto tu zobaczyć. Odpowiedz była prosta i można było się jej spodziewać. „Im dalej od Male (stolicy) tym piękniej”.

Wszystkie wyspy mają wspaniałe rafy koralowe, turkusową wodę i białe plaże niczym mąka. Legenda mówi, że powstały z gwiazd, które spadły do Oceanu Indyjskiego. Tak więc czy wybór może być trudny? Pewnie nie. Jednak zaledwie 200 wysp z 1200 jest zamieszkanych przez ludzi. W Tym ponad 110 wysepek w całości jest zagospodarowane przez luksusowe resorty, oferujące all inclusive na najwyższym światowym poziomie.







Malediwy mogą być tanie :


-      - Wiza dla Polaków jest bezpłatna
-      - Nie są wymagane żadne szczepienia
-      - 1 $ to 15,42 rupi malediwskich
-      istnieją Guest housy, domy wynajmowane przez tubylców na Airbnb, oraz jedyna Polka na Malediwach która prowadzi tam budżetowy pensjonat.
-      - Wybierając lokalne wyspy wybierasz również lokalny tani transport promem, lub dużymi łodziami, znacznie tańszy od wodolotu, samolotu czy innych prywatnych łodzi.
-      - Lokalne wyspy, mają lokalne sklepy i restauracje duuużo tańsze od znanych resortów


Nilandhoo


Wyspa którą wybraliśmy mieści się w atolu Faafu, ponad 140 kilometrów od Male, co daje 7 godzin nocnym promem, lub też 4,5 godziny mniejszą szybką łodzią i taką też drogę my wybraliśmy. Wracaliśmy zaś małym samolotem który do Male leciał zaledwie 30 minut. Więc jest kilka dróg by tam się dostać, a wszystkie wraz z cenami opisuje Magda na swoim blogu dziennikitypelka.blogspot. W skład tego atolu wchodzą 23 wysepki ale zaledwie 5 jest zamieszkałych, Nilandhoo jako największa z nich jest również stolicą atolu.

Jednak niech was nie zmyli słowo „największa”, ponieważ znajduje się tu zaledwie 190 domów. Tak, to wyspiarska wioska gdzie czas się zatrzymał. Ludzie głównie utrzymują się z rybołówstwa, choć odnosi się wrażenie że właściwie nic nie robią. W leniwym powietrzu, wznosi się zapach oceanu i niezliczonej ilości palm. Jedynie jaskrawa zieleń pobudza do życia, mieszając się z turkusem oceanu, a cisza czasem bywa wręcz przerażająca.





Czysto, pięknie i trochę komunistycznie. Kilka sklepów skromnie wyposażonych w najpotrzebniejsze produkty. Jeden rodzaj pasty do zębów rozłożony jest na całej półce regału, poniżej czekoladopodobny produkt również prezentowany w dobrobycie. Jedyne lody jakie można kupić na wyspie są domowej produkcji, a do tego są zniewalająco dobre ( 5 lodów = 1$). Jak dla mnie, jako turysty, to wszystko działa na korzyść tej wyspy i choć nie chciałabym tam mieszkać na stałe, ponieważ lubię duże miasta, to uważam że na krótkie wakacje jest to prawdziwy raj. Odczuwa się tu wręcz przymusowy relax, zegarek staje w miejscu, a głowa wypełnia się turkusem.







  Restauracje to plastikowe krzesła i tanie, proste potrawy z ryżu, curry i ryby. Trochę przekąsek smażonych w głębokim tłuszczu i z pewnością nie starają się o gwiazdki Michelin. Nie ma kelnerów w białych rękawiczkach i raczej nie rozpieścisz tu swoich kubków smakowych, no może pomijając lokalne śniadanie Mashuni ( rozdrobniony kokos z wędzonym tuńczykiem, cebulą i drobno posiekanymi liśćmi sałaty, do tego sok z limonki, sól i opcjonalnie papryczki chili) popijając wodą z kokosa przez cienką słomkę… tak to są wakacje.


 To co dla turysty takiego jak my jest największym, wręcz nieocenionym plusem to fakt że wyspa jest na wskroś lokalna, dziewicza, nieskażona masową turystyką. Znajduje się tu tylko JEDEN Guest House  z kilkoma pokojami prowadzony przez Polkę która od kilku lat mieszka na Malediwach. Podróżując często zatrzymujemy się w tego typu miejscach. Z mojego doświadczenia, w niskobudżetowych hotelach najważniejsza jest czystość i schludne wyposażenieStarfish inn właśnie takie jest. Biała pościel, klimatyzacja, ciepła woda, internet, a do tego żywe lokalne barwy. Magda gości głównie turystów z Polski i tak po przyjeździe poznaliśmy dwie fajne pary od których czerpaliśmy pierwsze informacje o wyspie i wskazówki co warto tu zobaczyć.

Jednym ze zwierząt na wyspie są imponująco duże nietoperze (1,5 metra), które można zobaczyć wszędzie

W Guest Housie są również lokalne huśtawki 


Magda dbając o gości przygotowała masę wycieczek fakultatywnych, dzięki czemu możesz zobaczyć kilka innych wysepek, wybrać się na nurkowanie, BBQ na bezludnej wyspie, skosztować sportów wodnych, wypłynąć z rybakami na łowy, pływać z rekinami, obserwować żółwie, delfiny czy też karmić płaszczki, lub posmakować pocztówkowych Malediwów odwiedzając jeden z wielu ekskluzywnych resortów.

Myślę że to idealna kolej rzeczy, by mieszkać w lokalnym miejscu z tubylcami i ich kuchnią, a w pewien wy-inscenizowany luksów wybrać się nijako na atrakcyjną wycieczkę. W taki sposób płacąc od 70 do 100$ za dobę ze śniadaniem i obiadokolacją w Guest Housie Starfish w ciągu dnia możesz korzystać za kilka lub kilkadziesiąt dolarów ( w zależności od resortu) z luksusów hoteli z domkami na wodzie, gdzie ludzie tam mieszkający płacą po kilka tysięcy dolarów za dobę. Trochę to niesprawiedliwe dla nich, ale nam się bardzo podobało. Jak bardzo to już w innym wpisie.

 Co najbardziej urzekło nas w Nilandhoo?


Przede wszystkim ludzie i jej dziewiczy charakter. Pewnego dnia nasza 4 osobowa rodzina była jedynymi turystami na wyspie. Wyobrażacie to sobie? Żaden ekskluzywny resort nie da Ci takiego poczucia. Zaciekawienie tubylców naszą osobą było równie duże jak nasza chęć poznania ich codziennego życie.














Nie pisałam Wam że Malediwy wyszły nam zupełnie przypadkiem. W prezencie na 30 urodziny mojego męża mieliśmy lecieć na Kubę. Wyobrażałam sobie hektolitry Mojito i kubańskie cygara w nieskażonej nowoczesnością scenerii Hawany. Tak, mieliśmy świętować tą datę. Pragnęliśmy zobaczyć autentyczne życie Kubańczyków zanim buldożery i wielkie korporacje zmienią ten kraj na własne podobieństwo. Niestety nie udało się, a może i na szczęście bo nie przypuszczałam nawet że Malediwy pokażą nam tyle naturalnego życia.

Kolejnym z prezentów dla Wojtka były najlepsze, ręcznie robione Kubańskie cygara jakie udało mi się znaleźć. A to zdjęcie przy jednym z murów okalających domy na Nilandhoo. Jak dla mnie wygląda niczym wyciągnięte z Hawany. Gdy je robiłam, zeszło się kilku lokalnych ludzi i telefonami pstrykali zdjęcia naszym dzieciom siedzącym przy murze po przeciwnej stronie. Uśmiechnęliśmy się myśląc jak atrakcyjne dla nich są jasne twarze.





Podróżowanie z dziećmi otwiera również wiele drzwi, dzięki czemu zostaliśmy zaproszeni do kilku domów na wyspie. W jednej z siedzib zobaczyliśmy jak plecione są liście na strzechę, poczęstowano nas Theluli babukeyo - to rodzaj lokalnych chipsów, powstałych z upieczonego owocu drzewa chlebowego. Ponadto łupano dla nas orzechy które suszyły się na słońcu, dzieci częstowali słodkimi „szyszkami” – ryż preparowany oblepiony roztopionymi krówkami, uformowany w kulkę. W innym domu obrano nam kokosa i po raz pierwszy jedliśmy gąbczasty miąższ ze środka który smakował jak batonik Bounty bez czekolady.










Chodziliśmy po wyspie i obserwowaliśmy ludzi, to moje ulubione zajęcie bez względu na miejsce na globie. Dzieci bawiły się tak jak ich rówieśnicy, chodząc po drzewach, grając w piłkę, biegając po plaży i bujając się na specyficznych huśtawkach. Nie byłabym sobą gdybym nie chciała kupić lokalnej huśtawki do naszego domu w Katarze. Hamak w salonie nigdy nie odda swojego miejsca ale na swing zawsze znajdzie się punkt. Dzięki Magdzie lokalny rzemieślnik wykonał dla nas piękną, tradycyjną hamako-hustawkę która niebawem zawiśnie na naszym tarasie i już zawsze będzie przypominała nam Nilandhoo - Malediwską wyspę na której każdy dom posiada takie cudo.










Kiedy myślimy Malediwy, widzimy nieskazitelne plaże z turkusową wodą. To kolejny powód dla którego chcemy odwiedzić ten raj. A gdyby do tego dodać, brak plastikowych leżaków, zero turystów, rażącą zieleń palm, tysiące krabów, i biały, miałki piasek? Nilandhoo.













By tego było mało, Magda zorganizowała przyjęcie urodzinowe na cześć mojego męża z lokalnym zespołem grającym na bębnach i pysznym tortem. Kwiaty, palmy, piasek pod nogami i Happy Birthday śpiewane dla Wojtka… To były najpiękniejsze wakacje w naszym życiu.








Na koniec zawsze pozostaje niedosyt i myśl że coś jeszcze mogliśmy tu zobaczyć, czegoś nowego doświadczyć.

Ponadto przed dzień naszego wylotu przyjechała fantastyczna 8 osobowa grupa Polaków. Ludzi w wieku moich rodziców, a rozmawiało się z nimi jak z rówieśnikami. Przywitanie ”po Polsku” i czuć atmosferę i zżycie ludzi którzy wychowali się w czasach gdy nie było szklanych wieżowców i walki korposzczurów. Wybaczcie ale mam wrażenie że socjalnie są zdecydowanie lepszym pokoleniem od nas. Nie chciałam opuszczać tego miejsca, ale czekają dalsze przygody.

 Lecimy na Sri Lankę! Zanim jednak dolecimy, łódka zaczyna nabierać wody na środku oceanu,kapitan mówi że nie ma problemu, trzech mężczyzn wiadrami wylewa wodę a nasze dzieci śpią w najlepsze.  Spóźniamy się na samolot do Male, ale jednak nas przyjmują, bilety kupujemy na 20 minut przed odlotem i żegnamy wyspiarskie życie. Za to w Colombo hotel który rezerwowałam 2 tygodnie wcześniej sprzedał nasz pokój. Witaj przygodo!



Życzę Magdzie by odwiedzali ją sami fantastyczni ludzie i by to miejsce nie traciło swojego klimatu, oraz by Starfish pozostał jedynym Gust housem na wyspie.