31 lipca 2014

Każdy powód jest dobry




Od kiedy poznałam mojego męża, zaczęłam bardziej niż kiedykolwiek cieszyć się małymi rzeczami. Wspólna kawa, siedzenie wieczorami na plaży, rozmowa w naszym pełnoletnim srebrnym uno. Uwielbiałam jeździć tym samochodem, miał jakiś nadzwyczajny klimat, a nasze tematy  w drodze nigdy się nie kończyły. Pokonaliśmy nim tysiące kilometrów zwiedzając sąsiadujące z polską kraje, a każda podróż była wyjątkowa.

Od kiedy jesteśmy razem, w pamięci mam zapisane wiele sytuacji, ze szczegółami pamiętam jak wyglądał Wojtek gdy po raz pierwszy przyszedł do mojego domu. Pamiętam ale i staramy się wszystko pamiętać poprzez celebrowanie wielu ważnych dat.

Świętujemy dzień naszego poznania, dzień wspólnego zamieszkania, datę zaręczyn, ślubu cywilnego, ślubu kościelnego... Lubię wspominać i jednocześnie dalej cieszyć się tymi chwilami.

Kilka dni temu była jedna z naszych ważnych dat. W ten dzień zrobiliśmy jedno dniowy przystanek w Dubaju będąc w podróży do Polski. Przypadek i szczęśliwy zbieg wydarzeń spowodowała, że mogliśmy ten dzień świętować w innym kraju. Nie umniejsza to mojego szczęścia, że wiele rzeczy w naszym życiu dzieje się z przypadku, a wręcz cieszy mnie jeszcze bardziej, to jak romantycznie mój maż potrafi zaplanować takie dni. 

Mieliśmy zaledwie 13 godzin w Dubaju jednak nie brakowało szampana i toastów. Szampan jest naszym synonimem sukcesu, szczęścia i świętowania czegoś ważnego, dlatego też to obowiązkowy trunek na wszystkich ważnych wydarzeniach, również urodzinach dzieci. Bardzo lubię nasze małe tradycje i myślę, że stale wzmacniają nasz związek.







W Polsce przywitał nasz deszcz, a wręcz ulewa, co było tylko pretekstem do świetnej zabawy. Po 32 godzinach w podróży, naszej randce przy tańczących fontannach i fajerwerkach w Dubaju, naprawie samochodu na krajowej siódemce i opóźnieniom samolotu. Taniec w deszczu był cudownym zakończeniem podróży. W rodzinnym domu mojego męża, nie tylko czekał na nas stół zastawiony pysznościami, ale jest to też miejsce gdzie nasze dzieci poczuły WAKACJE. Wiadomo, że u dziadków najlepiej.

27 lipca 2014

10 pomysłów DIY na ściany w pokoju dziecięcym



Prostota, biel i czerń, motyw tak zwykły że aż piękny. everythingemilyblog.com


Szablon do którego nie potrzebujesz zdolności plastycznych od Hand Made Charlotte 


Kropki to stale obowiązujący trend. Tak prosto ozdobić ścianę możesz używając pędzla gąbkowego w kształcie koła.




Trochę taśmy Washi i pusta ściana może zmienić się w okno na świat dla dziecięcej wyobraźni od Trendenser




Kolorowe pola wykonane z opakowań żywnościowych ( opakowania po serkach topionych ) :) zobacz La Factoria Plastica 


Naklejki <3


Farba tablicowa to opcja która pozwala na niezliczone możliwości kreacji ściany.


Przytulny kącik do czytania i zabawy od Johanna Levomaki


Galeria małego artysty


Farba tablicowa i mała galeria sztuki. La Factoria Plastica

26 lipca 2014

Pokolenie bezmózgowców


Moja rodzina. Typowe 2+2 i powszechne wejście w kadr koleżanki w prawym rogu. Zamierzchłe czasy, gdy rodziny nie chodziły po centrach handlowych dla rozrywki, mamy piekły ciasta na każdą niedziele, a dzieci skakały w gumę zamiast w Angry Birds.


Określenie - bezmózgowiec w moim dzieciństwie było jedną z najgorszych obelg.
Jestem z rocznika 86, najlepszy ;) tak, jestem gówniarą, ale myślącą. Za to obawiam się o pokolenie moich dzieci widząc co obecnie dzieje się na świecie.
Mam wielką nadzieje, że my rodzice traktujący nasze dzieci jak Einsteinów, Picassów i Jordanów w jednym nie zawiedziemy się na nich. Skoro nasze kilku letnie maluchy potrafią zaskoczyć nas głębokimi przemyśleniami, wprowadzić w zakłopotanie i naprawdę trafnie coś zdefiniować. Co jednoznacznie mówi o ich potencjale. To czemu mamy myśleć, że za kilka lat, gdy będą nastolatkami to odbierze im rozum?

Gry i bajki - niedorzeczność

 Nie chcę słuchać  "naoglądali się bajek i nie odróżniają rzeczywistości od fikcji " bo my też oglądaliśmy Toma & Jerrego, a mimo to nikt kowadła z drugiego piętra nie zrzucał koledze na głowę. Oglądaliśmy Mangi, krew i inne dziwactwa, a jednak mózg nam nie zanikł. Ogólne odmóżdżenie nastolatków bawiących się w "słoneczko" (wiem, że nie jestem na bieżąco, pewnie są jeszcze gorsze zabawy) przechodzi wszelkie wyobrażenie.

Samodzielność = Śmierć  

Jako 7 latka sama chodziłam do szkoły z przysłowiowym kluczem na szyi, mając 10 lat jeździłam autobusami, a w wieku 15 lat mieszkałam bez rodziców w innym mieście. Moi rodzice nie są zwyrodnialcami, niedbającymi o dziecko. Oni potrafili mnie wychować, zaufać i pozwolić na realizowanie pasji. Kierowali się miłością i rodzicielską intuicją, dzięki czemu doskonale poznali swoje dzieci i ich potrzeby. Dziękuje im, że nie czytali poradników " jak wychować dziecko" bo pewnie wtedy nie miałybyśmy tych beztroskich wakacji i porannych pogawędek w łóżku. Byli na każdym moim meczu, codziennie jedliśmy wspólne śniadania i kolacje, zawsze mogłam na nich liczyć. To rodzice jakich dzisiaj mało.

Kontrola

Opiekunowie dzisiejszego pokolenia nawet w piaskownicy nie odpuszczają na krok swojego dziecka, nie rzadko sami nakładając piasek do jego wiaderka. Za to " po godzinach " wożą je na rozmaite zajęcia. Choć sam nie może iść do szkoły przez ulice - bo jest dzieckiem, to ma obowiązki dorosłego człowieka. Raz w tygodni basen, pianino, dwa języki obce, piłka nożna...

Mój ma dwa lata i zna wszystkie marki samochodów. Tak?
Mój to już zna cały alfabet. Tak?
Mój mówi dzień dobry w 5 językach. Tak?
...

Czasem widzę takie biedne, zagubione dziecko i mam ochotę powiedzieć mu by stanęło na głowie, bo mama nie patrzy ;) za kilka lat już tego nie zrobi, a świat z tej perspektywy wygląda zupełnie inaczej. Skocz z murka i choć grawitacji nie odkryjesz ( bo Newton cię wyprzedził ) to chociaż nauczysz się upadać, grzeb w błocie jak w najlepszym cieście i graj w klasy na ulicy. To jest dzieciństwo! Nie poganiajmy ich rozwoju bo w końcu stwierdzą, że chcą się bawić tak jak nigdy się nie bawili...

Wyrodna matka 

Mój syn mając trochę ponad 2 lata, sam wychodził na podwórko pod opieką kilka lat od niego starszych sąsiadek. Bawili się w chowanego (czego rzecz jasna nie pojmował), rzucali się piaskiem (w tym był jednym z najlepszych) lub wieszali na trzepaku ( przed naszym domem uchowało się jeszcze to cudo). Tylko czasem zerkałam przez okno. Pewnie wiele z was pomyśli że jestem nieodpowiedzialną matką. Jak tak bez opieki, nadzoru? Dziś ma niespełna 4 lata i lgnie do wszystkich nowo poznanych osób, pewnie powiecie, że zaufa pedofilowi lub osobie która będzie chciała go porwać? Pozwalam mojemu dziecku na kontakt z ludźmi (och! to okropne), dzięki czemu uczy się ich rozróżniać. Rozpoznawać ich intencje i odróżniać dobrych od złych, uważam, że tylko kontakt z innymi go tego nauczy. Jeśli powiem "nie bierz słodyczy od nieznajomych" to myślicie że zrozumie, iż ta starsza pani karmiąca gołębie na ławce, częstuje go cukierkiem z sympatii a nie podstępu? Nie chcę kodować w nim konkretnych zachowań, chcę by sam nauczył się oceniać sytuacje.

 Trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie. Czy wychowujemy ciapków, którzy nic nie potrafią zrobić samodzielnie, łącznie z myśleniem? Czy też potrafimy zaufać dzieciom i pozwalamy na popełnianie błędów jakie sami popełnialiśmy? Pozwólmy im odnaleźć swoje pasje bo człowiek bez pasji, choć by znał 3 języki to w życiu będzie tylko popychadłem.

XXI wiek - zagrożenie wyginięcia wyobraźni !


Nie zabijajmy kreatywności i wyobraźni dzieci wmawiając im, że za rogiem grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo, bo stworzymy pokolenie bezmózgowych robotów które perfekcyjnie wykonują swoją prace i nie wezmą nic do ręki bez wcześniejszego użycia żelu antybakteryjnego.

Mamy w rękach wielki potencjał, ludzi XXI wieku pozwólmy im się wykazać.


To " IM" wszystko zawdzięczam, moje poglądy, najlepsze dzieciństwo i otwartość na świat.
Każda niedziela to zapach gorącego ciasta, to mały szczegół który tworzy atmosferę w domu, ale  właśnie z takich detali buduje się dzieciństwo.

25 lipca 2014

10 sposobów by podróż z dzieckiem nie była bólem głowy




 Czekamy na upragnione wakacje, a w dniu podróży najchętniej wracalibyśmy już do domu. Podróżując z rodziną można mieć niezły cyrk, sisiu, kupke, brudny, głodny, chcę się bawić, biegać, daleko jeszcze ? 

W ciągu 4 tygodni drugi raz lecimy w to samo miejsce czyli do Polski. Czeka nas kilka godzin lotu, a biorąc pod uwagę przesiadkę to jest ich kilkanaście. Do takiej podróży trzeba się przygotować.

 Zdradzę Wam nasze sposoby, jak przetrwać lot, nie zwariować a nawet odczuwać w tym przyjemność. 


1. Inteligentne ubranie


Na lotniskach i w samolocie zwykle jest chłodno ze względu na klimatyzacje, a miejsca naszej podróży ( wakacji ) często charakteryzują się wysoką temperaturą. Ubieramy się na " cebulkę " Zwykle są to jeansy, t-shirt, bluza lub sweter. W torbie podręcznej również mam ubrania na przebranie w razie zabrudzenia się, lub zamoczenia napojami spożywanymi w trakcie lotu.


2. Czas odstawienia pieluszki


Jeśli jesteśmy w okresie uczenia dziecka korzystania z toalety ( tak jest właśnie z naszą młodszą córką) i zapomnieliśmy już o pieluszkach. To mimo wszystko na czas lotu zakładamy pieluszkę by uniknąć niechcianych wypadków, które są większym problemem w trakcie lotu niż na lądzie. Nadal reagujemy na sygnały dziecka chcącego korzystać z toalety, więc ostatecznie sucha pieluszka na koniec lotu jest nie tylko gwarancją mniejszego stresu , ale i sukcesem maluszka. Kiedy dzieci były młodsze pakowałam znacznie większą ilość pieluszek ze względu na opóźnienia samolotu i inne nieprzewidywalne sytuacje.


3. Przekąski 


Na co dzień w torbie zawsze mam małe pudełko z przekąskami. W trakcie lotu są one wręcz niezbędne, bez względu na to że podawane są posiłki. Nigdy nie mieliśmy problemu z ciśnieniem w trakcie startu i lądowania, ponieważ zawsze na ten czas daje dzieciom żelki, cukierki lub coś innego co mogą przeżuwać. Ponadto  przydadzą się, suszone owoce ( żurawina, morele, rodzynki), batoniki zbożowe , małe opakowania żelek, herbatniki i tym podobne przekąski."Najedzone dziecko, to szczęśliwe dziecko" ;)


4. Zabawa


Podróż kojarzy się z godzinami przymusowego siedzenia w jednym miejscu. Alternatywą jest telewizor i zwykle najnowsze bajki jakie oferuje przewoźnik, niestety moja młodsza córka nie interesuje się bajkami a syn podekscytowany lotem szuka innych rozrywek. Często sprawdzamy mapę i trasę naszego lotu, przy tym marząc gdzie mógłby zboczyć nasz samolot i jakie kraje chętnie byśmy odwiedzili, często tworzy się historia zajmująca godzinę lotu. Z pomocą również idą stare jak świat zabawy, typu kółko i krzyżyk, kamień, papier, nożyce, gra w łapki i zwykła kartka papieru wraz z kredkami. Dla starszych podróżników : gra w statki, państwa i miasta, słowa na literę ..., książka do poczytania.


5. Niespodzianka


W większości lini lotniczych dzieci dostają prezenty po wejściu na pokład, są to plecaki, malowanki, naklejki, zabawki, przytulanki, kocyki, przekąski itp. Moje dzieci cieszą się ze wszystkiego, jednak dziesiąty raz dostając to samo, można się trochę znudzić, dlatego też sama staram się zadbać o małą niespodziankę. Może być to resorak, książeczka czy ludzik lego, zwykle daje to frajdę na znaczną część lotu.


6. Coś na sen


Jeśli twoje dziecko zasypia z ulubionym pluszakiem, kocykiem, lalką czy też smoczkiem ( jak moje ;(  ) to nie zapomnij tego zabrać. To miłe w obcym miejscu mieć coś swojego, co ułatwia ewentualne zaśniecie. 



7. Aplikacje przyjazne dzieciom


Jak wiecie jestem przeciwniczką gier. Jednak jestem też człowiekiem i wiem, że zdarzają się sytuacje kryzysowe. Wówczas ostatnią deską ratunku może być aplikacja która choć na chwile zajmie nasze dziecko. Nasze ulubione aplikacje to : TapATune , Endless Alphabet , Pinkfong!-kids-songs-stories - wszystkie są darmowe. 


8. Cierpliwie i bez pośpiechu


Łatwo mówić, ale nam zdarzyło się już spóźnić na samolot, przez chociażby zakupy na lotnisku. Podróżując z dziećmi trzeba mieć na uwadze, że wszędzie idzie się dłużej, można 10 razy iść do toalety, a każda restauracja może wzmagać apetyt i zainteresowanie naszych pociech. Lepiej przyjechać dużo wcześniej, by nie fundować sobie nerwów i stresu przed lotem.


9. Przygotuj się bez złudzeń


Nie przeglądaj na próżno prasy na lotnisku i nie pakuj książki do bagażu podręcznego, bo istnieje niewielki procent szans że uda Ci się siedzieć w spokoju i czytać ;) Moje dzieci niezwykle rzadko śpią w trakcie lotu, a jeśli już się to zdarzy to dopiero po kilku godzinach lotu, gdy sprawdzą wszystko co było możliwe, są wreszcie zmęczone i zasypiają niedługo przed lądowaniem.Choć Wam życzę byście mieli inaczej, ja jednak się nie łudzę i nie dźwigam zbędnego balastu.


10. Pozytywne nastawienie


Pamiętajmy, że dzieci nas naśladują. Wielu zachowań uczą się wzorując na znanych im wzorcach, czyli rodzicach. Jeśli naprawdę boisz się latać, to postaraj się nie okazywać tego przy dzieciach. Jeśli będziesz narzekać: jak długo jeszcze?, za zimno, niedobre jedzenie, co to za wstrząsy,...  to spowoduje to tylko spotęgowanie tych uczuć przez twoje dzieci.

 Lubię zarażać podróżami i nawet twierdzę że mi się to udało. Choćbym setny raz leciała samolotem to i tak robię zdjęcia przez okno, za każdym razem będąc na lotnisku zachwycam się tym miejscem. Tysiące ludzi, każdy leci w swoim kierunku, mija się miedzy sobą tak wiele narodowości, różnych języków,...  uwielbiam to! 









Dalekich lotów !!!

17 lipca 2014

Matka nie pracująca




Dlaczego jestem matką nie pracującą i czy jest mi z tym źle?

Praca od 10 do 18 jawi mi się jak koszmar, dla mnie znaczy tyle co rezygnacja z życia, rodziny i siebie. O 7 rano wstają moje dzieci a o godzinie 18 już je kąpie i kładę do snu, tak więc w ogóle nie miałabym z nimi kontaktu, jednak wiem ze wiele ludzi tak żyje i cieszy się nawet z wolnego weekendu.

Jest tez nowa korporacyjna moda, która mówi, że masz nienormowany czas pracy, myślisz super! Wyjdę na obiad z rodziną, nie będę ustawiać budzika i będę panią swojego losu. Docenili mnie, wiedzą, że jestem dobrym pracownikiem. Wszystko się zgadza tylko, że teraz mam tyle pracy, iż 8 godzin nie wystarcza. Nadal chcę pokazać, że jestem dobra, nikt nie zrobi tego lepiej niż ja, wszystko muszę dopilnować no i nie mogę wyjść za wcześnie z pracy bo sprawdza to na GPS w moim samochodzie (to kolejny obraz dzisiejszych czasów - obroża? nie, to bonus od firmy). Tak żyjemy dając z siebie wszystko bo z pewnością przyniesie to nam awans, co chwile przecież mnie doceniają, dostaje (śmieszne w porównaniu do poświęconego czasu) premie. Moja zeszłoroczna ocena przekroczyła moje najśmielsze oczekiwania, znów mnie wyróżniono dając dodatkowy projekt do prowadzenia. Tak, czuję ze awans jest blisko!

Wypowiedzenie? Co? Wypalenie? Nieproduktywność?

Frustracja, jak mogli tak po tylu latach wyrzeczeń, mojej ciężkiej pracy i poświęceń. Jestem przesiąknięta tą firmą, kocham ją i doskonale znam. Co teraz mam zrobić? Dali mi świetną odprawę, może pojedziemy na wakacje, złapię oddech i pomyślę co dalej. Właściwie to mam czas by zobaczyć jak mój syn radzi sobie w miejscowej drużynie, może wyjdę z mężem na kolacje. Chcę żyć, cieszyć się życiem, ale nie ma z kim. Okazuje się, że synowi nie zależy bym była na meczu, skoro przez lata tu nie zaglądałam, mąż twierdzi, że jesteśmy obcymi ludźmi a na randki nie ma czasu, ma swoja prace, a poza tym nauczył się żyć "oddzielnie".

Ostatnio czytałam świetny artykuł w Forbesie o tym jak firmy motywują swoich pracowników.  Jedna z dużych korporacji oferuje kolację, jeśli pracownik wychodzi z pracy po godzinie 19, zaś jeśli zostanie do godziny 21 to ma opłaconą taksówkę do domu. Ile jest dziś warty nasz czas? Ile jesteśmy warci my sami i nasze rodziny? Śmieszne kilkanaście zł za taksówkę czy żałosne kilkadziesiąt na kolacje?

Prace można kochać i naprawdę się w niej spełniać, chwała tym którzy uważają ja za swoją pasję. Jednak trzeba mieć własną hierarchie wartości, cenić siebie jako człowieka, bo jeśli sami tego nie zrobimy to nikt inny tez tego nie zrobi.

Dlaczego nie pracuje? Jeszcze przed zajściem w pierwszą ciążę, miałam plan. Najpierw dobra praca, tak bym czuła szybką potrzebę powrotu na ścieżkę rozwojową. Byłam pewna, że lepiej będę czuła się w ciąży kiedy będę spędzała ten czas aktywnie, szybciej też wrócę do siebie, jeśli w perspektywie będę widziała powrót na stanowisko. Wyszło jednak inaczej.

Pierwsze miesiące macierzyństwa związane z rehabilitacją spowodowały, że oddałam się w 100% mojemu dziecku, wręcz zatraciłam siebie. Kiedy jednak po kilku miesiącach wszystko się unormowało i teoretycznie mogłabym wrócić do pracy to jednak moja wewnętrzna potrzeba przebywania z dzieckiem była silniejsza. Zaczęłam czytać o tym jak wielki wpływ na życie dziecka mają trzy pierwsze lata życia. Wiedziałam tez, że żłobek w moim życiu był straszną traumą, podobno dla mnie jak i dla rodziców, to rozwiązanie w moim przekonaniu nie wchodziło w grę. Szukaliśmy niani, jednak to również okazało się porażką.

 Ciężko jest matce znaleźć coś interesującego na pół etatu, tak bym mogła się realizować, ale jednocześnie nie rezygnować z życia rodzinnego. Gdy już coś się znajdzie to okazuje się, że pensja pokryje: samochód, nianię i inne niezbędne rzeczy gdy mnie nie będzie w domu, jednak dla mnie nie zostanie nawet na waciki. Dlatego wybieram czas z moimi dziećmi zamiast połowy paczki wacików i pisanie tego bloga nocami, wtedy kiedy mam czas, gdy mam ochotę i czuje taką potrzebę. Jestem spełniona, jako mama i żona, a moje pasje powodują, że w tym wszystkim nie tracę siebie. Jestem kobietą, która kocha celebrować każdy dzień i cieszy się drobnostkami. Nie potrzebuję teraz pracy na pełen etat i nie jest mi wstyd, że "siedzę w domu". Cieszę się, że mój maż potrafi utrzymać cała rodzinę i bardzo mu za to dziękuje. A przede wszystkim za to, że zawsze ciągnie go do domu, że pokazuje nam jak cenny dla niego jest nasz wspólny czas, a nie kilka groszy więcej na koncie.














15 lipca 2014

Kartonowe domki - DIY



Karton i drewno to według mnie najlepsze tworzywa z których są robione zabawki. Ten pierwszy jest łatwo dostępny i daje niezliczone możliwości. TU możesz zobaczyć wszystkie moje kartonowe inspiracje, od szaf , poprzez kostiumy dziecięce do instrumentów muzycznych. Z kartonu można zrobić wszystko!!! 

 W domu obok wymieniają meble, nasz pies zaalarmował podjazd wielkiej ciężarówki, która to odbierała śmieci i w tym też kartony. Jak wścibska sąsiadka wyjrzałam i na widok pustych już kartonów zaświeciły mi się oczy. Jedna z najprostszych rzeczy jaką można zrobić to oczywiście domki dla dzieci, na sam pomysł w domu rozległ się pisk radości.
Czy znacie osobę która w dzieciństwie nie bawiłaby się w dom? Znacie dziecko które nie chciało by wałkiem malować "elewacje" ? Zabawa z kartonami to zajęcie na cały dzień ( łącznie ze sprzątaniem). Bałagan nie do opisania, jednak warto było. Przed snem usłyszałam " kocham Cię mamo jak do gwiazd, kocham Cie najbardziej jak budujemy takie kartonowe domy".

Do stworzenia własnego kartonowego domku potrzebujesz:

- ołówek (by zaznaczyć takie otwory jak okna, czy drzwi)
- nożyk do cięcia
- Szeroka taśma izolacyjna (do dekoracji i usztywnienia)
- opcjonalnie farba i wałek